Mama

My mamy tak mamy!

My matki-wariatki.

Nie ma się co oszukiwać kochane moje. Jesteśmy trochę szurnięte! Nie da się tego wszystkiego wyjaśnić rozumowo, ale serduchem jak najbardziej tak. Czy można logicznie rozgryźć to, co się z nami kobietami dzieje, gdy zostajemy mamami? Pewnie, że nie. Ile to ja razy analizując swoje reakcje, zachowanie w pewnych sytuacjach mówiłam sama do siebie: zwariowałaś kobieto! Bo i zwariowałam. Na punkcie swoich dzieci ma się rozumieć. Oszalałam. Pokochałam całym sercem, choć z tą miłością na samym początku było troszkę “pod górkę”. 

Gdybym miała opisać to, jak czułam się na początku naszego wspólnego życia ( ja-bliźniaki) to brzmiałoby to mniej więcej tak. Byłam pod obstrzałem. Salwa skrajnych uczuć celowała we mnie idealnie. Ale w tym szaleństwie znalazłam swoją metodę. Metodę na to,aby zatrzymać się na chwilę. Aby ujarzmić nie zawsze pozytywne emocje i przede wszystkim delektować się wspólnymi chwilami.

Posiedzę i poobserwuję.

Od momentu narodzin bliźniaków mam nowe hobby. Bardzo wciągające, dające ogrom satysfakcji. Obserwowanie dzieci stało się moją pasją. Dosłownie. Podwójne niemowlęce uśmiechy, nieświadome łapanie się za rączki, gaworzenie…No przecież same wiecie. Jest się czym zachwycać, prawda? Ja na początku bycia mamą bardzo potrzebowałam tych tylko i wyłącznie naszych chwil, kiedy wszystko inne czekało ( brudne gary, brudne podłogi, nie wywieszone pranie), bo zwyczajnie było o nie trudno. Bardzo trudno. Ciągle było coś do zrobienia.  Przy dwójce dzieci na okrągło było karmienie, przebieranie, usypianie, uspokajanie, no i ta cała domowa reszta. Musiałam znaleźć czas dla nas, aby doładowywać swoje baterie.

Kolejne etapy rozwoju, nowe umiejętności, kształtowanie się coraz lepszego kontaktu między chłopcami. Teraz ich rozmowy, wspólna zabawa, omawianie taktyki pirackiej bitwy, czy wzajemne zadawanie i odpowiadanie na pytania – jest się czemu przyglądać i przysłuchiwać. Planuję, że książkę w wolnym czasie poczytam, albo coś w ciągu dnia na bloga napiszę. Często bywa tak, że wybieram coś innego. Coś ważniejszego. Wybieram bycie obok chłopców. Nie wtrącam się w “ich sprawy”, tylko obserwuję i się zachwycam.

Poleżę i poprzytulam.

Był taki czas, gdy chłopcy zasypiali tylko wtedy, gdy położyłam się razem z nimi na jednym łóżku. Nie mieli wtedy jeszcze skończonego roku. Uwielbiałam te momenty. Coś długo dziś chłopcy zasypiali – mówił czasami Mąż, kiedy wychodziłam z pokoju. Prawda była taka, że zasypiali bardzo szybko, ale ja lubiłam sobie jeszcze przy nich poleżeć, poprzytulać, popatrzeć, delikatnie głaskać po rączkach, delektować się ich zapachem. Teraz mają 3,5 roku i robię to samo, tylko taktyka się zmieniła. Mama, choć do mnie się połóż – mówi Jasiu. Mama, choć teraz do mnie na chwilę – mówi Antek. Te moje wędrówki między ich łóżkami nie są dla mnie czymś uciążliwym, ale są dowodem na to, że ja potrzebuję ich, a oni mnie. Tak, to dzięki dzieciom i takim chwilom wiem, co jest naprawdę ważne. Jakie mam priorytety, a czym nie powinnam głowy sobie zawracać.

Te wieczorne przytulaski, trzymanie za rączkę często po ciężkim dniu, tym z cyklu “mam dość i wysiadam” sprawiają, że zapominam o tym co się działo. Było minęło. Ważne co tu i teraz. My matki-wariatki zapominamy szybko o trudach macierzyństwa.

Zerknę i powspominam.

Zdarza się i tak.

Jeszcze chwilę temu odliczałam minuty do ich zaśnięcia, a teraz co robię? Siedzę i przeglądam na telefonie fotki dzieci ( z bananem na twarzy ma się rozumieć). Oooo tak, to mi się zdarza bardzo często.

Jak tu śmiesznie wyglądają…

Jasiu jaką poważną minę zrobił…

Dobrze, że udało mi się uchwycić ten moment, będzie fajna pamiątka…

I tak galeria ze zdjęciami wertowana jest od góry do dołu. I to po kilka razy.

A jak dorwę w swoje ręce album ze zdjęciami z czasu ciąży, z naszych pierwszych wspólnych chwil to przepadam kompletnie. Bo ja tylko zerknę, zmienia się w godziny wspominania i pociągania nosem. Nie ma, że znowu coś czeka na zrobienie. Później się zrobi, albo jutro.  Ja muszę tu i teraz sobie popatrzeć na małe Okruszki, przecież ten czas tak gna jak szalony.

My matki-wariatki kochamy przytulać, obserwować, wspominać, zapominając jednocześnie o tym, co bywa trudne w naszej codzienności. Jutro będzie lepiej, spokojniej, bez histerii – tak sobie myślimy. I tu łuuuup. Od rana to samo. I my też zrobimy to samo. Będziemy kochać pomimo wszystko równie mocno jak wczoraj, albo i jeszcze mocniej.

 

JM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.