Jestem na urlopie. Najpierw macierzyńskim, aktualnie wychowawczym. Ten, kto wymyślił to teoretyczne pojęcie, musiał mieć bardzo duże poczucie humoru, prawda ? Nic tylko zrywać boki ze śmiechu. Skoro jestem na urlopie, to siedzę z dziećmi w domu. Jeśli jestem w domu to mam mnóstwo wolnego czasu i nic nie muszę ! Nie muszę rano wstawać, nie muszę pindrzyć się przed lustrem każdego ranka, jechać do pracy, w pośpiechu lecieć do sklepu po paczkę pieluch i myśleć co ugotować na kolejny dzień, bo rano znowu do pracy. Kilka razy spotkałam się z takim właśnie komentarzem co do mojej obecnej sytuacji. Tak, jasne – pachnąca, nabalsamowana siedzę lub leżę w domu z nogami do góry, a całą robotę przy dzieciach krasnoludki odwalają. Moja riposta w takich przypadkach jest bardzo szybka i stanowcza. NIE PRACUJĘ ZAWODOWO, ALE ZA TO PRACUJĘ W DOMU. TO TEŻ JEST PRACA !
Jestem na urlopie. Tak zdecydowałam. Przebywam z dziećmi 24 godziny na dobę. Jestem na każde ich zawołanie. Widzę każdą szarpaninę za włosy i wspólne układanie garażu z klocków. Rozwiązuję każdy konflikt. Myślę jak zorganizować gotowanie, pranie, prasowanie, sprzątanie, aby mieć jak najwięcej czasu i siły na zabawę z chłopcami. Wychodne do sklepu to atrakcja i chwila odpoczynku. Spacer to wietrzenie umysłu i ładowanie wyczerpującego się akumulatora. Rozmowa telefoniczna z Mamą, Siostrą, Koleżanką to chwilowe przeniesienie się w codzienność innej osoby. 10 minut pod prysznicem to czas poświęcony w spokoju jedynie dla siebie. Czasami mam dość tej monotonni i przewidywalności. Każdy dzień wygląda praktycznie tak samo. Doba ułożona w stały grafik.
Uważam się jednak za szczęściarę, która ma możliwość codziennego obserwowania swoich dzieci. Nic mnie nie ominie, niczego ważnego nie przegapię. Nie cofam się w rozwoju, ponieważ to dzieci są dla mnie największym motywatorem i sensem życia. Nie odbieram tego czasu jako degradacji zawodowej i drogi donikąd. Mam to miejsce – mojego bloga, który jest urozmaiceniem codzienności i dzięki któremu poszerzam swoje kontakty. Miałam możliwość wyboru. Postawiłam na Rodzinę. Nie żałuję.
Fakt jest taki, że punk widzenia zależy od punktu siedzenia. Jedne kobiety chcą lub muszą szybko wrócić do pracy, inne nie chcą, lub nie muszą. Nikogo nie oceniam i niech nikt mnie nie ocenia. Najgorsze są licytacje pomiędzy mamami – której jest ciężej. Wymiana argumentów nie przynosi żadnego konstruktywnego wniosku, bo każda mama ma swoje racje ! Mamy, które godzą pracę zawodową z prowadzeniem domu są dla mnie mistrzyniami organizacyjnymi. Te, które zdecydowały o pozostaniu w domu mają bezgraniczne pokłady cierpliwości.
Szanujmy się nawzajem.
JM
Podziwiam wszystkie mamy, bo niejednokrotnie w domu przy dzieciach więcej się napracują niż w normalnej pracy.
Od kilku lat jestem w takiej akcji wypełniania ankiet. Zawsze pod koniec trzeba zaznaczyć swój status: pracuje, trochę pracuję, bla bla bla, jestem bezrobotna. I takie tam. O dziwo – chyba takie wpisy jak Twój zaczynają działać. Od jakiegoś czasu przy każdej ankiecie jest rozróżniana: bezrobotna a zajmująca się domem/dziećmi! Więc wiesz – jeszcze trochę szczerego marudzenia i świat otworzy oczy 😉 😀 😀
No to jeszcze trochę czasami pomarudzę 🙂 Jest akceptacja- będzie marudzenie 🙂 Pozdrawiam !!
Najważniejsze, żeby być zadowolonym z podjętej decyzji i nie przejmować się opiniami innych! A czas spędzony z dzieckiem naprawdę jest bezcenny!
Hej, za 3 miesiące kończy mi się urlop macierzyński i naprawdę nie wiem co zrobić. Z jednej strony chciałabym być z małą w domu, patrzeć jak rośnie. Nie wyobrażam sobie gnać z wywieszonym językiem z domu do pracy, z pracu do domu by spędzić z nią 2-3 godziny dziennie zanim pójdzie spać. Z drugiej jednak strony, pomijając kwestie finansowe i rozwoju zawodowego, zastanawiam się czy dam radę 😛 Córka przechodzi teraz jakiś kryzys 10-miesięczniaka, do tego idą zęby i … ledwo żyję. Praca to zawsze jakaś odskocznia. Takie tam dylematy matki 😀
Każdy ma inną sytuację rodzinną, zawodową, inne potrzeby i aspiracje. Dla mnie decyzja o pozostaniu w domu była oczywista i długo się nad tym nie zastanawiałam. Nie miałam komu zostawić synów, nie ma w okolicy żłobka. Niania kosztuje i to sporo. Pracę miałam zmianową, mąż pracuje całe dnie. Ale przede wszystkim chciałam być przy nich. Te chwile już nie wrócą, a obserwacja rozwoju bliźniaków jest jedyna w swoim rodzaju 🙂
Życzę podjęcia słusznej dla Was decyzji !