Mama

Moje postanowienie na Nowy Rok 2020.

postanowienie na nowy rok 2020

Święta za nami. Nadeszły te dni. To ten czas podsumowań starego i planowania nowego. Natrafiacie na artykuły, słyszycie w radio, oglądacie w „śniadaniówkach” o tym, jak dobrze wyznaczyć cele, wdrażać w życie  postanowienia i nie stracić po kilku dniach motywacji do ich realizacji.

Podobno początek Nowego Roku jest czasem, który motywuje do zmian. Kiedy, jeśli nie od 1 stycznia? Toż to przecież data idealna na wprowadzenie swoich postanowień w życie. Rozpoczęcie diety w listopadzie? Bez sensu. Przecież niedługo święta. Zabranie się za przeczytanie książki, która zalega na półce od miesięcy? Latem nie było czasu. Zostawiasz sobie to na zimowe wieczory. Postanawiasz, że od stycznia będziesz czytać regularnie. Czekajcie…to w tym roku miałaś zadbać o swoje zdrowie? Rok przeleciał błyskawicznie, nie wiadomo kiedy. Już na bank w pierwszych dniach stycznia zarejestrujesz się na wizyty kontrolne.

Obiecujesz sobie, że tym razem się uda. To ten 1 stycznia będzie przełomowy. W końcu zadbasz o siebie, inaczej będziesz podchodzić do swojego macierzyństwa – bez stresu i niepotrzebnej presji. Znajdziesz czas na hobby oraz realizowanie marzeń tych małych i większych. Lista pożądanych i upragnionych zmian może okazać się dość długa. A nawet za długa, aby poradzić sobie z realizacją wszystkiego, co zamierzone. I pojawi się frustracja. Znowu nie dałaś rady. I kolejny raz musisz czekać na nowy początek.

Powiadają, że postanowienia noworoczne są po to, aby w połowie stycznia już o nich zapomnieć.

Moje postanowienie.

Postanawiam nic nie postanawiać. Oto moje postanowienie na Nowy Rok 2020 🙂

Nigdy nie rozumiałam fenomenu postanowień związanych ze zmianą kalendarza. Dlaczego akurat ten 1 stycznia ma być początkiem zmian mniejszych lub większych? To, że o północy przeskakuje cyfra w roku oznacza, że nagle zdobędę w sobie siłę, na to, na co nie miałam wcześniej ochoty? A tam. Jeśli dopada mnie potrzeba jakiejkolwiek zmiany, wierzę we własne siły, to mogę zacząć działać w każdym momencie roku.

O 1 stycznia jeszcze bardziej dosadnie.

Pierwszy dzień Nowego Roku według mnie to słaby czas na zaczynanie czegokolwiek. Okoliczności na sprzyjają podejmowaniu nowych wyzwań. Jeśli masz za sobą szampańską imprezkę do białego rana, wątpię, że będziesz mieć 1 stycznia ochotę na cokolwiek innego niż tabletka przeciwbólowa, rosołek i wygrzewanie się pod kołdrą do wieczora. Ja-mama trójki dzieci potrafię już dziś przewidzieć, jak będzie wyglądał mniej więcej ten wyjątkowy dzionek. Nie będę po hucznej imprezce, ale i tak będę marzyć o tym, aby dzień minął jak najszybciej. Wiem, jak będzie. Scenariusz jest bardzo przewidywalny. Dzieci w Sylwestra dotrwają lub nie do północy, ale i tak pójdą spać później niż zwykle, co i tak nie gwarantuje tego, że będą dłużej rano spać. Rodzice wypiją noworoczny toast, poczekają na pobudkę najmłodszego na mleko i pójdą spać. Przy dobrych wiatrach będziemy przytuleni do poduszek przez ok. 4 godziny, ponieważ od kilku tygodni nasz Juniorek wita dzień o 5 rano.

Bez względu na to, czy szykujesz się na bal lub zostajesz z rodzinką w domu 1 stycznia może okazać się dniem lekko problematycznym. I co? Zdarzyć się może, że już pierwszego dnia Nowego Roku przełożysz swoje postanowienia na jutro. A potem na kolejny dzień. I na następny poniedziałek. Na początek nowego miesiąca. Na lato. W sumie to się nie uda i postanowisz rozpocząć na nowo w 2021.

To raczej nie jest dobry czas.

Brak słońca, niekoniecznie przyjemna temperatura na zewnątrz oraz ogólne osłabienie organizmu po czasie świąteczno-noworocznym, raczej nie wpływają pozytywnie na nasze zasoby silnej woli i chęci do podejmowania nowych życiowych „przedsięwzięć”. Ojjj, łatwo wtedy o wymówki. Nie udaje mi się. Bo zimno, bo ciemno, bo atmosfera nie sprzyja, bo nikt we mnie nie wierzy, nie wspiera. Czułam zryw, czułam chęć do zmian, w głowie było pełno pomysłów i nagle gdzieś to uleciało. Wyparowało. Nie wiadomo, gdzie i na jak długo. Może wiosną powróci.

Właśnie, dlatego nigdy nie wyznaczałam sobie postanowień noworocznych, obawiając się szybkiej porażki. Unikam w ten sposób rozczarowań.

Symboliczna data.

Pewnie o to chodzi, tym wszystkim, którzy coś postanawiają. Potrzebują wyjątkowego, symbolicznego momentu. Nowy Rok, nowy początek, nowe możliwości. Jak nie teraz, to kiedy? Wszyscy trąbią o postanowieniach, więc nie możesz być gorsza/gorszy. Wszyscy coś postanawiają-postanowię i ja. Jak wszyscy (podobno) to i ja coś wymyślę sobie.

A ja ponownie ze swoim „ale”. Tym symbolicznym momentem może być równie dobrze data urodzin, pierwszy dzień wiosny lub jakakolwiek inna data, która ma dla nas jakieś znaczenie. Niech ten przereklamowany 1 stycznia da nam spokój! Kierowanie się emocjami, decyzje pod wpływem chwili, panującej mody i presji otoczenia nie mają żadnego sensu.

Planuję.

Nie twierdzę, że postanowienia to samo zło. Dla wielu osób mogą stać się podstawowym impulsem do wprowadzenia w ich życiu zmian na lepsze. Warto jednak robić to z głową, odpowiednim nastawieniem, w dobrym momencie.

Lubię planować. To przynajmniej mi wychodzi. Nie długoplanowo, nie na cały rok z góry. Przy dzieciach to praktycznie niemożliwe.

Planuję regularnie moje działania tygodniowe. Metoda małych kroczków jest dla mnie najbardziej odpowiednią i dającą satysfakcję z wykonania drobnych zadań. Wiecie jak jest. My mamuśki musimy brać pod uwagę fakt, że plany trzeba będzie zmienić, odłożyć w czasie, bądź całkowicie z czegoś zrezygnować. Dzieci rozchorują się w najmniej odpowiednim momencie – co się bardzo często zdarza przed wyjazdem na wakacje, wyjściem na kawę do koleżanki, bądź długo planowaną wizytą u fryzjera. To właśnie macierzyństwo nauczyło mnie, a raczej nadal uczy cieszenia się z małych osiągnięć. Może dla kogoś przebrnięcie przez kurs on-line jest niczym, ale dla mnie to zawsze krok do przodu i kolejne zadanie do odhaczenia na liście. Jeśli uda mi się w styczniu wyskoczyć, choć cztery razy na zajęcia zumby, też uznam to za swój mały sukcesik.

Bez postanowień, a z planami w głowie i w kalendarzu żegnam Staruszka.

Nie chcę wymagać od siebie zbyt wiele, bo rozczarowanie może przyjść szybciej niż mi się wydaje. Wrzucam na luz i nie daję się zwariować. Na spokojnie i do przodu. Patrzę realnie na najbliższy rok przez pryzmat naszej trójki dzieci, obowiązków domowych, finansów, planów związanych z remontem domu.

Mam nadzieję, że dla nas wszystkich nowy 2020 rok będzie łaskawy.

Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzę Wam i nam.

Natalia

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.