Dwie kreski na teście, dwa bijące serduszka na USG – szczęście nie do opisania.
Czekałam na każdą wizytę u ginekologa z niecierpliwością, aby sprawdzić co słychać u naszych Kruszynek. W te dni, kiedy jechałam do lekarza czułam podekscytowanie i niepokój. Motylki w brzuchu, szykowanie się do wyjścia przez pół dnia. Wiem, że jeszcze dużo czasu, ale może już pojedziemy, co? Najwyżej poczekamy sobie w Katowicach, na soczek zajdziemy. Tak mówiłam do Męża. Im bliżej momentu wejścia do gabinetu, tym serce biło coraz mocniej. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Będzie dobrze. Wzruszałam się zawsze, gdy podglądaliśmy bliźniaki w brzuszku. Gdy podczas badania chłopcy ruszali rączkami, otwierali buzie, czy fikali fikołki niejedna łezka po policzku pociekła. Na sercu robiło się ciepło, gdy słyszeliśmy od lekarza dobre wieści o chłopakach.
Moment, gdy poczułam pierwsze ruchy w brzuchu…Prześmieszne wspomnienia. Byłam sama w domu, siedziałam przed komputerem i poczułam mocne gilgotanie w środku. Dosłownie, jakby mnie swoimi paluszkami łaskotali i dawali znać:
Cześć, Mamcia to my…
Dobrze nam tu u ciebie…
Zaczęłam głośno się śmiać, no i oczywiście płakać ze wzruszenia. Tak a propos, czy Wy też dziewczyny często płakałyście w ciąży?
Czekałam. Myślałam. Planowałam. Przygotowywałam się na ten dzień. Wyobrażałam sobie ten moment. Ciekawa byłam co będę czuć. Jakie emocje we mnie się narodzą. Czy będzie wielkie buuum i eksploduje ogrom matczynej miłości do dwójki wyczekiwanych dzieci?
Spodziewałam się, że pojawi się wielkie love. Tak mówią, że w chwili porodu zaczynasz kochać miłością największą, najszczerszą, bezgraniczną, bezwarunkową. Przecież cała ciąża była dla mnie w pewien sposób takim stanem zakochania, więc po narodzinach naturalnie pojawi się ona – miłość do dzieci. A może nie tak od razu?
Już w pierwszych chwilach po porodzie poczułam:
Ulgę…
…że to już po. Czas ciąży był fantastyczny, ale dobrze, że już dobiegł końca. Miałam już dość. Było mi już bardzo ciężko w ostatnim trymestrze. Pierwsze miesiące upłynęły tak szybko, a te dwa ostatnie przeciągały się niemiłosiernie (szczególnie te dni spędzone w szpitalu). Uwielbiałam swój brzuszek (raczej wielkie brzuszysko) i wiedziałam, że będę za nim tęsknić, ale nie mogłam się już doczekać kiedy będzie po.
Szczęście…
…, że dzieci są już z nami. Zdrowe i silne. Wszystkie te chwile niepokoju, niepewności za nami. Od teraz jesteśmy już wszyscy razem. Wyczekiwani chłopcy przywitali się ze Światem głośnym płaczem. Dali wszystkim znać, że mają się dobrze. Po 9 miesiącach ciąży zostałam dumną mamą bliźniaków. To chwila, w której spełniło się moje, nasze marzenie. Największe. Najważniejsze. Cenniejszego nie ma.
Poczucie odpowiedzialności…
…teraz wszystko zależy od nas. W chwili narodzin synów stanęliśmy na starcie najdłuższego, najważniejszego wyzwania naszego życia. Wkroczyliśmy w nowy etap, staliśmy się rodzicami odpowiedzialnymi za swoje dzieci. Żaden poradnik, żaden wypowiadający się ekspert w telewizji śniadaniowej, rady i wskazówki od rodziny i znajomych nie przygotują nas na to co przed nami. Mnie to nie przerażało. To poczucie odpowiedzialności sprawiło, że wiedziałam, że mam w sobie dość siły, aby dać sobie radę.
Miłość do dzieci przyszła z czasem.
Nie poczułam, że kocham. Miłość od pierwszego wejrzenia nie pojawiła się. Zbyt dużo zaczęło się dziać, abym miała czas zastanawiać się nad tym, dlaczego nie ma tego wielkiego buuum. Może wyda się Wam to dziwne, a może nie, ale w momencie, gdy pierwszy raz przynieśli mi chłopców nie mogłam uwierzyć, że to moje dzieci. Nosiłam ich pod swoim sercem miesiącami, czułam ich ruchy, mówiłam do nich, czekałam na narodziny, aż tu nagle SĄ. Potrzebowałam czasu, aby ich poznać. Potrzebowałam czasu, aby odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Wiedziałam, że jest to dla mnie zbyt duży szok, aby od pierwszych dni świergotać nad nimi, unosić się nad ziemią z euforii i wzdychać z zachwytu przy każdym spojrzeniu na chłopców.
Czas, czas, czas…Wszystko przyszło z czasem.
Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień czułam coraz wyraźniej, że pojawia się miłość. Relacja mama-dzieci wchodziła na kolejne poziomy wtajemniczenia. Aby pokochać drugą osobę, trzeba ją poznać. Nawet, jeśli chodzi o dzieci. Bez wspólnych chwil, bez przeżywania razem radości i smutków nie ma mowy o miłości. W ciąży są tylko wyobrażenia i marzenia. Po porodzie liczy się wyłącznie to co tu i teraz.
Tak to było ze mną.
JM
U mnie bardzo podobnie z tą miłością. Sama się pojawiła
Wiele nas…Kobiet, które nie tak od pierwszych sekund poczuły to COŚ magicznego.
Pierwszy raz zostałam mamą mając 23 lata. I to był szok- nie mogłam ogarnąć, że todziecko to już na zawsze, że jestem za nie odpowiedzialna. Dodatkowo po cięzkim porodzie patrzyłam na tego malucha i nie potrafiłam powiedzieć, co czuję. z d rugim dzieckiem było już uzpełnie inaczej. Miłość pojawiła się od razu, od pierwszego wejrzenia.
Myślę, że właśnie dla mnie szok polegał na tym, że przy pierwszym porodzie zastałam mamą dwójki dzieci 😉 🙂
Miałam bardzo podobnie, czasem nawet zastanawiałam się, czy to jest normalne, że nie pałam miłością bezgraniczną od początku. Pamiętam nagły przypływ poczucia obowiązku i ulgę, że jest zdrowy i wszystko jest w porządku 😉 Obecnie syn ma chyba najbardziej wycałowaną główkę na świecie 🙂 Także sama prawda, że wszystko przychodzi z czasem 🙂
Twoja i moja historia potwierdza, że nie zawsze jest tak, jak to jest opisywane, przedstawiane przyszłym mamusiom… Nie zawsze są fajerwerki miłości od pierwszych wspólnych chwil. Pozdrawiam.