Mój pierwszy raz na See Bloggers.
Pewnego dnia wysłałam swoje zgłoszenie. Podałam adres swojego bloga, namiary na blogowy Facebook i Instagram. A co mi szkodzi – pomyślałam. I tak pewnie się nie dostanę. Tyle tysięcy ludzi pisze blogi, kręci vlogi, działa w internecie, więc na 99 % szans nie mam. Zostawiłam sobie ten 1 %, bo nadzieję mieć trzeba zawsze. Fajnie by było pojechać, zobaczyć, posłuchać, czegoś się nauczyć. Kiedy pod koniec kwietnia dostałam od organizatorów See Bloggers wiadomość potwierdzającą, że jestem na liście szczęśliwców przyjętych na festiwal byłam bardzo szczęśliwa i prawdę mówić (a raczej pisząc) byłam również z siebie dumna. Potraktowałam to jako swój mały sukces.
To będzie mój pierwszy raz. Nie wiedziałam do końca czego mam się spodziewać po wydarzeniu organizowanym z takim rozmachem. Ponad 2 tysiące uczestników, prelegenci, stoiska wielu marek. Jedni „z blogerskiego świata” polecają, aby jeździć na takie spotkania. Inni uważają, że to tylko strata czasu i pieniędzy. Samo uczestnictwo jest bezpłatne, ale dojechać na miejsce i spać gdzieś trzeba. Miałam doskonałą okazję, aby przekonać się na własnej skórze czy warto, czy lepiej takimi wydarzeniami głowy sobie nie zawracać. Pojechałam, zobaczyłam, zwyciężyłam…No może bez przesady z tym „zwyciężyłam”, bo w żadnym konkursie udziału nie brałam, ale swoje wnioski po festiwalu See Bloggers wyciągnęłam.
EC1 Łódź.
Dwa czerwcowe, bardzo intensywne dni w Łodzi zapamiętam na długo. Może dzięki temu wpisowi zapamiętam na całe życie. Czy było warto pojechać? Jasne, że tak. Pomijam niezwykle ważny fakt, że była to dla mnie pierwsza okazja od chwili narodzin chłopców, aby wyrwać się z domu na więcej niż kilka godzin. O tym kiedy indziej.
Od chwili przekroczenia progu niezwykłego budynku EC1 Łódź widziałam, że będzie się działo. I tu słów kilka o samym miejscu, w którym odbywało się See Bloggers. EC1 to odrestaurowany kompleks po pierwszej łódzkiej elektrowni z 1907 roku. Miejsce niezwykle ważne dla miasta, pełni funkcje kulturalne, edukacyjne i artystyczne. Mnie osobiście zachwyciło swoją historią i tym jak prezentuje się teraz. Byłam pod wrażeniem.
Tak, było warto.
Było warto ponieważ, nie ma nic bardziej motywującego, ważniejszego niż spotkania z osobami, które tak samo jak ja tworzą swoje miejsce w sieci. Którzy tak samo jak ja „raczkują” w blogosferze, którzy mają takie same wątpliwości, szukają rozwiązań, ulepszeń, pomysłów. Po prostu rozmowy. Wymiana doświadczeń. Poznanie osób, które znałam jedynie z internetu. Znajomość z „fajną babką” z sieci staje się realnym kontaktem. I nagle okazuje się, że jedna, czy druga nie tylko w necie jest taka super fajna, ale w rzeczywistości również. To cała wartość tego wydarzenia.
Plan dwóch dni festiwalowych był pieruńsko napięty. Prelekcje na scenie głównej oraz na scenie edukacyjnej, warsztaty, wywiady. Niestety, ale nie dało się być wszędzie. Na część wydarzeń wstęp był ograniczony i obowiązywały wcześniejsze zapisy. I tu stawiam mały minus dla organizatorów. Cały program See Bloggers był wypełniony tak mocno po brzegi, że poszczególne wydarzenia nakładały się czasowo. Aby być na pewnym spotkaniu, trzeba było zrezygnować z czegoś innego. Tak się zdarzało. Pozostawał wtedy mały niedosyt.
Warto było posłuchać tych doświadczonych, którzy od lat działają w internecie. Odnoszą sukcesy, ciągle się rozwijają, doceniają to, co już osiągnęli swoją pracą, zaangażowaniem i cierpliwością. Panel dyskusyjny dotyczący Instagrama zebrał ogromną liczbę uczestników. Ania Wendzikowska, Małgorzata Heretyk, Siostry ADiHD opowiadały o swojej działalności na tej najpopularniejszej platformie wśród influencerów. O sile Instagrama, o błędach, których nie należy popełniać, o zasadach współpracy z markami.
Wywiad z Katarzyną Nosowską – jak dla mnie hit pierwszego dnia festiwalu. Słuchałam z uśmiechem od ucha do ucha. Kobieta z niesamowitym dystansem do siebie samej i do jej „nowego życia” w internecie. Bo Kasia Nosowska to wschodząca gwiazda Instagrama. Świeci swoim, własnym światłem, a nie odbitym i skopiowanym od kogoś. Najlepsze jest to, że nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką mocą dysponuje.
Bardzo ciekawie zapowiadał się panel dyskusyjny na temat statystyk oraz jakości społeczności internetowej. Na scenie gościli Maciej Orłoś, Kasia Bosacka, Malwina Bakalarz, Ola Radomska. Zaznaczam zapowiadał, bo akurat tym niespełna godzinnym spotkaniem byłam zawiedziona. Dlaczego? Temat bardzo obszerny, interesujący wielu uczestników (jak dla mnie najważniejszy temat pierwszego dnia festiwalu), doborowo dobrani prelegenci i zaledwie 45 minut! Każdy z zaproszonych gości powiedział co nieco od siebie i na tym był koniec. Bo co konkretnego można przekazać mając do dyspozycji kilkanaście minut? Ten panel powinien trwać co najmniej dwie godziny. Było fajnie, ale zdecydowanie za krótko.
Warsztaty, spotkania, rozmowy.
Gdy zapoznałam się z całym planem prelekcji, wydarzeń, warsztatów od razu wiedziałam kogo chcę posłuchać. Od początku miałam swoich festiwalowych „pewniaków”, z którymi musiałam spotkać się choć na chwilę. Jedną z tych osób była ONA – Ola Radomska – autorka bloga Mam Wątpliwość. Ja ją po prostu uwielbiam. Za to w jaki sposób dzieli się swoim życiem z nami, swoimi czytelnikami, obserwatorami, czy jak tam to oficjalnie zwał followersami. Kobieta, która (mam takie wrażenie) budzi w sieci skrajne emocje. Albo nadaje się na podobnych falach jak Ola, w podobny sposób odbiera świat i rozumie Jej przekaz, albo stwierdza się, że to nie moja bajka, nie moje kredki.
Fotka na pamiątkę jest. Nie ważne jakiej jakości, w jakich warunkach cykana.
Pokazywanie dzieci w sieci oraz radzenie sobie z hejtem w parentingu – to tematy warsztatów, które poprowadziły dla nas dwie mamy Anna Dydzik znana jako Nieperfekcyjna Mama oraz Lidia Piechota – ExtreMama. Na całe szczęście udało mi się dostać na listę uczestników, bo tu właśnie obowiązywały wcześniejsze zapisy (na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy). Na tych dwóch spotkaniach bardzo mi zależało ze względu na poruszane tematy i osoby prowadzące. Anię i Lidię znałam z sieci, czytam i obserwuję od lat. Łączy je macierzyństwo, bezgraniczna miłość do swoich dzieci. Dzieli bardzo dużo. Do wielu spraw mają totalnie skrajne nastawienie. Ania ogranicza pokazywanie swoich córek w sieci obawiając się o ich bezpieczeństwo. Synowi Lidii aparat towarzyszy od urodzenia. To tylko jeden przykład z wielu.
Dzięki temu, że dziewczyny reprezentują tak „różne światy” spotkanie było bardzo interesujące. Ania i Lidia genialnie zaprezentowały postawę tolerancji i szacunku w stosunku do osób, które niekoniecznie rozumieją i popierają dany sposób postępowania. My Mamy musimy się wspierać, a nie krytykować przy każdej nadarzającej się okazji. Na warsztatach wywiązały się również małe dyskusje pomiędzy prowadzącymi, a uczestnikami, bo oba tematy są jak najbardziej „na czasie”.
Na zdjęciu poniżej widać doskonale oznaki zmęczenia na twarzy mamuśki, która po raz pierwszy wybrała się na weekend bez dzieci i męża. Noc ewidentnie była ciężka. Tak. Mam na myśli tą panią w środku. Hahaha.
Marki, zdjęcia, hasztagi.
W strefie wystawienniczej swoje produkty i usługi prezentowały marki m.in z branż kosmetycznych, spożywczych. Można było napić się wyśmienitej kawy, poczęstować się świeżo wyciskanym sokiem, owocami, lodami, przekąskami. Jednak to stoisko LEGO cieszyło się chyba największą popularnością.
Wszystko super. Ale…Tak, tak mam znowu jakieś „ale”.
Na praktycznie każdym stoisku można było coś wygrać. Warunek wszędzie był ten sam.
- Zrób sobie zdjęcie z konkretnym produktem np. szamponem do włosów.
- Wstaw tę fotkę na swój Instagram.
- Oznacz zdjęcie #hasztagami wskazanymi przez daną markę.
Zrobiłam takie zdjęcie. Jedno. Wstawiłam. Z kawą. Bo była wyśmienita. Bo była przerwa w warsztatach i miałam na to czas.
W ciągu dwóch dni trwania festiwalu zobaczyłam na Instagramie całą masę fotek z szamponami, olejkami do włosów, produktami do pielęgnacji paznokci, kremami. W pewnym momencie zwyczajnie wylogowałam się i nie miałam już ochoty na przeglądanie kolejnych zdjęć z See Bloggers. Serio.
Każda osoba, która zdecydowała się na tworzenie swojego miejsca w sieci wie/lub powinna wiedzieć co jest dla niej istotne. Zaśmiecenie profilu w jeden weekend fotkami produktów, o których nic nie wiem, byłoby kompletną porażką. Chcę być wiarygodna w oczach swoich Czytelników, osób obserwujących konta na IG czy FB, dlatego w zabawie w hasztagowanie udziału nie brałam.
See Bloggers 2018.
No może ociupinkę ponarzekałam. Musiałam. Co widziałam, to Wam w ogromnym streszczeniu opisałam. Nie żałuję weekendowego wypadu do Łodzi. Ojjj nie. Usłyszałam wiele inspirujących słów. Utwierdziłam się w przekonaniu, że mogę tak jak ONI. Jak CI WSZYSCY, którzy piszą, nagrywają, tworzą i odnoszą mniejsze lub większe sukcesy. Już czekam na przyszły rok. Pojadę bardziej przygotowana, bardziej pewna siebie, z większym doświadczeniem. Taki mam plan.
Mam nadzieję, że dotrwaliście ze mną do końca wpisu 😉
JantkowaMama
Fajnie było Cię poznać 🙂 Ja się cieszyła tym wydarzeniem głównie z samotnego wgpadu po kilku latach
Ciebie również, choć czuję niedosyt 😉 Kolejnym razem musimy na spokojnie pogadać o blogowaniu i nie tylko 😉
Dzięki za recenzję! Daj znac za rok to może uda nam się razem wyrwać
Pewnie. Dam znać. Z kimś zawsze raźniej 😉