Narodziny dziecka zmieniają wiele. Nie tylko zaczynasz doświadczać wyjątkowego, jedynego w swoim rodzaju uczucia matczynej miłości. Odkrywasz w sobie coś bardzo istotnego, coś o czym wcześniej nie wiedziałaś. Odkrywasz w sobie nieznane dotąd moce, zdolności. Ten cudowny moment pojawienia się na świecie wyczekiwanego dzieciątka jest początkiem niezwykłej przygody, w trakcie której dowiadujesz się bardzo wiele o sobie samej. Myślę, że każda z nas odkryła w sobie nieznany dotąd potencjał właśnie wtedy, kiedy została mamą. Jestem pewna, że zgodzicie się ze mną.
Moje obawy przed porodem chłopców urastały do sporych rozmiarów. Nie popadałam jednak w panikę. Tak po prostu, zwyczajnie bałam się, czy dam sobie radę. Nie mając doświadczenia w opiece nad dziećmi zostałam w jednej chwili mamą-debiutantką dwójki fantastycznych maluszków. To musiało wiązać się z pewnymi obawami. Po blisko 9 miesiącach ciąży instynkt macierzyński z pełną mocą rozpoczyna sprawować kierownictwo nad działaniami mamy bliźniąt. Nie sądziłam jednak, że z chwilą narodzin dzieci ujawni się aż tyle moich nadprzyrodzonych umiejętności. Brzmi nieskromnie ? I słusznie. Czy trzeba doszukiwać się w sobie jedynie wad, kompleksów i oceniać z negatywnej perspektywy ? Zdecydowanie NIE. Każda z nas jest wyjątkowa i niezastąpiona. Nie ulega wątpliwości, że mamy wiele powodów do dumy.
Jeśli mój wpis jeszcze Cię nie zanudził i decydujesz się na dalsze czytanie, jestem przekonana, że w tekście odnajdziesz kawałek ( mniejszy lub większy ) swojej codzienności.
Hiper szybka regeneracja.
To, czego obawiałam się przed porodem stało się naszą rzeczywistością ( i trwało przez ok. 6 miesięcy ). Noce przy bliźniakach to była zgroza. Ten, kto nie został obdarowany podwójnym szczęściem myślę, że mnie nie zrozumie. Nikt, kto tego nie przeżył na własnej skórze nie będzie potrafił wczuć się w klimat niemal bezsennych nocy. To co się działo po zachodzie słońca nie jest tematem tego wpisu, tak więc szczegółów w tej chwili brać pod lupę nie będę.
Wniosek z naszych nocnych przygód jest jeden. Jakże prosty i autentyczny – do wszystkiego można się przyzwyczaić. Brzmi banalnie, ale na szczęście taka jest prawda. Nieprzerwany sen nie dłuższy niż 2 godziny stał się normą i był wystarczający, aby doładować swoje rozładowane baterie. Drzemki po kilkanaście minut pomiędzy karmieniami stały się generatorem przetrwania.
Okazało się, że da się żyć bez 8 godzinnego snu. Da się ogarnąć dzieci, dom, siebie. Po czasie nawet historie o kilkutygodniowych dzieciach przesypiających całe noce nie robiły na mnie żadnego wrażenia. To co czułam w sercu – miłość i poczucie odpowiedzialności za dzieci szpikowały mnie od wewnątrz siłą do funkcjonowania na co dzień. Teraz na szczęście koszmarne noce to tylko wspomnienie. Zmieniło się baaardzo wiele.
Wielozadaniowość.
Skupienie się w pełni na jednej czynności to odległa przeszłość. Kobieta stając się mamą zaczyna być robotem wielozadaniowym. Niektóre kobiety marzą, aby w ich kuchni zadomowił się na stałe jakże modny thermomix, który podobno ugotuje, upiecze i jeszcze inne cuda na kiju zaproponuje. Ja takiego cacka techniki nie potrzebuję. Z dniem narodzin bliźniaków sama stałam się takim thermomixem i to z dodatkowymi funkcjami. Wystarczyło odpowiednio przemyśleć plan działania, zaplanować to co da się zaplanować ( przy dwójce małych brzdąców planowanie to często totalna abstrakcja ) i zacząć działać. Która z mam nie wie, co to znaczy jednocześnie gotować, sprzątać, zabawiać dziecko, odpowiadać na zaległe sprzed tygodnia SMS-y, sprawdzać stan zapasów w lodówce i obmyślać listę zakupów na kolejne dni ?
Kapitalny słuch.
Ze wzrokiem mam problemy, ale za to słuch posiadam perfekcyjny. Jeszcze przed pojawieniem się dzieci na świecie mój Mąż wielokrotnie nie mógł się nadziwić, jak to się dzieje, że słyszę z oddalonego od kuchni pokoju konspiracyjnie otwierającą się lodówkę późnym wieczorem, czyjeś kroki na schodach lub latającego komara przy włączonym dość głośno telewizorze. Odkąd zostałam mamą zadziwiam czasami sama siebie. Wylatywanie na wariata spod prysznica, bo usłyszałam jęknięcie syna przerabiałam nie raz. Odkąd chłopcy śpią we własnym pokoju, pomimo dzielących nas ścian i drzwi słyszę każde wiercenie się na łóżku. Nie byłabym sobą, gdybym nie wstała i nie poszła sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Przy okazji poprawię kołderki, pogłaszczę po włoskach. Mój wyostrzony słuch i świadomość pomysłowości chłopaków nieraz nakrył ich działania na gorącym uczynku.
Czarodziejka i bohaterka w jednej osobie.
Zdolności detektywistyczne, nie mające nic wspólnego z serialem W-11 pozwalają odszukać zagubione przytulanki, bez których zasypianie byłoby zdecydowanie trudniejsze. Nie można zaczepić przyczepy za traktor, który nie jest z kompletu ? Nie ma problemu. Mama coś wymyśli. Mama pokazała jak wyczarować pyszną surówkę z trawy i kamyczków. Teraz chłopcy częstują mnie swoimi specjałami. Na niby bawimy się w sklep, pakujemy plecaki i wyruszmy w długą podróż do babci po wszystkich pokojach. W międzyczasie na kanapie przed telewizorem zrobimy sobie przerwę na ciasteczko. Jako mama otwieram swoją wyobraźnię na dziecięce pomysły, uwielbiam tworzyć coś z niczego. Kilka gumek recepturek, korki po wodzie mineralnej, kawałek kartonu, chwila czasu i już wdzięczne buźki cieszą się z „nowej” zabawki. Buzi, buzi i tuli, tuli w ramionach mamy ukoi każdy ból i najmniejszy smuteczek.
Kilka dni temu Jasiu wcisnął palca tam, gdzie nie trzeba. Przybiegł z płaczem i krzyczy: mama dmuchaj, dmuchaj. Mama podmuchała i ból od razu minął. Cały dzień chodził z wyciągniętym palcem do przodu i powtarzał: mama dziejka ( czarodziejka ), mama dziejka.
Coś oprócz.
Powracając wspomnieniami do pierwszych miesięcy życia chłopców pojawia mi się na rękach gęsia skórka. Serio. Nie należę do tej grupy kobiet, które macierzyństwo jedynie zachwalają pod niebiosa. Może, gdybym została mamą jednego dziecka, to tak by było. Byłoby spokojniej. Nie wiem. Nie ma co gdybać. Zostałam rzucona na „głęboką wodę”, a fakt, że pływać nie potrafię czasami utrudniał mi utrzymanie na jej powierzchni. Nie jestem cyborgiem. Mam swój limit sił i cierpliwości. Dlatego potrzebowałam czegoś oprócz przewijania pieluch, gotowania, karmienia, sprzątania. Czegoś co będzie moją odskocznią i wprowadzi pewne urozmaicenie w bardzo przewidywalnej rzeczywistości. Powstał blog. Moje kolejne „dziecko”. Moje miejsce, w którym piszę co chcę i kiedy chcę. Sprawia mi to przyjemność i dzięki niemu nabieram większego dystansu do tego, co mnie otacza.
Masz bliźniaki i chce Ci się jeszcze siedzieć wieczorami i pisać ? Właśnie tak jest. Chce mi się. Dzięki niemu uczę się w życiu czegoś nowego – pozycjonowania stron internetowych. Kto wie, czym się zajmę za jakiś czas ? Czasami chce mi się poczytać dobry kryminał. Czasami zrobić maseczkę i spa dla stóp. Czasami wyjąć maszynę do szycia i nauczyć się nowego ściegu. CHCE MI SIĘ ROBIĆ COŚ WIĘCEJ NIŻ TYLKO MATKOWAĆ. Dzięki każdej nowej umiejętności odsuwam od siebie myśli, że stoję w miejscu i się nie rozwijam. A tego bardzo chcę uniknąć.
Macierzyństwo uczy mnie jak efektywnie wykorzystywać każdą minutę w ciągu doby. Im więcej mam do zrobienia, tym bardziej zbieram się w sobie i robię to co mam zaplanowane. Nuda ? Od 2 lat i 5 miesięcy nie wiem co to znaczy. Chłopcy zapewniają mi czas pełny emocji i interesujących wydarzeń.
Mama milionerka.
Wygrana w totolotka większości z nas by się przydała. Potrzeb jest wiele, a z biegiem lat będzie ich coraz więcej. Marzenia miałyby szansę się spełnić. Żeby wygrać, trzeba grać. A ja nie gram, więc nie wygram. Proste.
Wygrałam o wiele, wiele więcej niż miliony w totalizatorze. Z chwilą narodzin naszych synów wygrałam uczestnictwo w największej, najbardziej wymagającej przygodzie życia. Z dumą, radością, obawami, poczuciem odpowiedzialności wypowiedziałam na łóżku szpitalnym swoje pierwsze słowa do moich dzieci : WITAJCIE. JESTEM WASZĄ MAMĄ. Dzięki nim stałam się silniejsza, bardziej pewna siebie, pewna swoich uczuć i świadoma emocji. Dzięki nim zaczęłam dostrzegać zwyczajne, codzienne małe radości. Jeszcze długa droga przede mną, aby na maksa cieszyć się z tego co jest tu i teraz, a nie przejmować się tym co przed nami, lub roztrząsać to co było. Łatwo nie jest, ale nauczyłam się dziękować za to co mam. Mam ZDROWE dzieci. Mam kochającego, wspierającego przyjaciela – mojego Męża. Milionów nie potrzebuję, ale większe pokłady cierpliwości przyjmę z ochotą.
JM
Ja mogę pochwalić się świetnym węchem. Nawet się przydaje :). Fajnie to wszystko opisałaś.
To prawda, że słuch się mojej żonie wyostrzył. Kiedyś mogłem spokojnie szperać w lodówce, a teraz od razu dostaję pytanie z innego pokoju, co tam podjadam 😉
Przekażę mojemu mężowi. Zawsze to spore pocieszenie, że nie tylko on jest w nocy nakrywany na podjadaniu. Pozdrawiam.
świetnie ujęte. Ja jestem mamą 2 pojedynczych sztuk z 4-letnią przerwą. I mimo to – też odkryłam u siebie zdolności o których istnieniu bym nawet nie pomyślała 😀
Tak to właśnie jest – zostając mamą dostajemy bardzo dużo w gratisie 🙂 Pozdrawiam gorąco!
Szkoda tylko, że opieka nad dziećmi nie jest brana pod uwagę w CV – powinna być.
Pięknie to ujęłaś. Ja mam jednego dzieciaczka, ale bardzo rozbrykanego. Ma już 4 lata. Ja też słyszę pytania, czy mi się chce to czy tamto. I chce mi się dużo. Chce mi się dla siebie. Akurat najczesciej pytają tak inne mamy, które przecież też w teorii powinny wiedzieć, jak macierzyństwo zmienia osobowość i jak napisałaś, człowiek uczy się każdą minutę wykorzystywać efektywniej niż wcześniej.
Napiszę tylko, że czytałam ten wpis z uśmiechem na twarzy i pojawiającymi się łzami wzruszenia w oczach… 🙂 😉 :-*
DZIĘKUJĘ 🙂