Skoro jestem na urlopie to mogę zrobić wszystko. Wolnego czasu, na który wszyscy narzekają, bo jest go wiecznie za mało u mnie jest w nadmiarze. Przecież podjęłam decyzję o pozostaniu z bliźniakami w domu. Praca zawodowa mnie nie ogranicza. A to oznacza, że w swojej codzienności mam nawet czas na nudę. Niektórzy marzą, aby się ponudzić. Wszystko na luzie ogarniam. Nikt nie wymaga ode mnie punktualności, nigdzie się nie śpieszę. Przecież nie mam żadnych obowiązków oprócz jednego – zajmowania się dziećmi. Mam możliwość, aby wszystko sobie zaplanować, zorganizować po swojej myśli. Jestem panią sytuacji. Chłopcy nie są już niemowlakami wymagającymi ciągłego karmienia, przebierania, usypiania. Teraz to już masz z górki – słyszę. Synowie razem się zabawią, a Ty masz czas dla siebie. To zupełnie nie tak, jak się może co niektórym wydawać.
Macierzyństwo to nie bajka. To nie same sweet focie, buziaczki, głaskanie, przytulanie i miłe słowa. Matka bliźniaków ma czasami dość i jedzie na rezerwie. Im dalej w las tym częściej zdarzają się chwile, kiedy mówię PAS. Myślę sobie ODPUŚĆ KOBIETO, bo nie wyrobisz.
I wiecie co ? Odpuszczam. Nie mylić z PODDAJĘ SIĘ, ponieważ taki stan rzeczy nigdy nie nastąpi.
Nie da się funkcjonować zawsze na 120 % normy. Zosia Samosia, którą z pewnością jestem postanowiła sobie, że po porodzie bliźniaków z pewnością da radę opiekować się dziećmi, jednocześnie pucując dom. O wszystkim będzie pamiętać, wszystko zorganizuje, przypilnuje. Poprzeczkę zawiesiłam bardzo wysoko. Udawało mi się przez nią przeskoczyć, ale i zrzucałam ją z kretesem. Nadal tak się dzieje. Myślę, że każda kobieta stawia przed sobą cele, snuje założenia. Rzeczywistość czasami płata figla i okazuje się, że nie wszystko idzie po naszej myśli.
Moje pierwsze chwile starcia z rzeczywistością przy bliźniakach były początkiem końca złudzeń z okresu ciąży. Karmienie piersią – inne matki potrafią wykarmić dwoje dzieci na cycu, a JA NIE. Nokaut. Rozłożyło mnie na łopatki. Obwinianie się. Biczowanie. Początki były cholernie trudne. Teraz, gdy dzieci mają 2,5 roku zastanawiam się, który z dotychczasowych okresów mojego podwójnego macierzyństwa nakopał mi najmocniej w tyłek. Każdy z etapów rozwoju dziecka kieruje się własnymi prawami i jest w nim miejsce na ogrom radości oraz na mniejsze lub większe smuteczki. Obecny rozdział pt. weto – kontra – strajk w podwójnym natarciu to jest dopiero COŚ.
Mam prawo mieć kiepski czas, zachorować, ponarzekać. Mam prawo działać na wolniejszych obrotach, a nie ciągle w trybie turbo. Z czasem trzeba nauczyć się ODPUSZCZAĆ. Nabrać choć odrobinę DYSTANSU do roli, w której chcemy zawsze wypadać pozytywnie. Moje doświadczenie w macierzyństwie dopiero się rozkręca. Pokonałam pierwszy ważny zakręt i wjechałam na skrzyżowanie ze znakami, które ostrzegają o bliźniaczym buncie na horyzoncie. Nie wszystko udaje się zrobić, wiele rzeczy jest niedokończonych, zaplanowanych, ale nie zrealizowanych. Najważniejsze jest jednak to, że mamy siebie nawzajem.
Biorę na tapetę obowiązki domowe, które nie są kaszką z mlekiem przy dwójce małych dzieci.
Czy fakt, że zostawiam na kolejny dzień do umycia brudne podłogi powoduje, że staje się gorszą mamą ? NIE. Po całym dniu dreptania za moimi wulkanami energii ostatnią rzeczą, na którą przychodzi mi ochota, to drapanie z podłogi na kolanach zaschniętego ryżu z jabłkami. Czyszczenie co tydzień okien spowoduje, że stanę się bardziej wartościową matką ? Zamiast latać ze szmatą wolę spędzić czas na zabawie z dziećmi. Okna zasłaniam roletami i po rażących smugach na szybach nie ma nawet śladu. Nie pomyślcie sobie, że wychowuję dzieci w syfie, a łóżka mają obwieszone pajęczynami ! Zwyczajnie, najnormalniej w świecie nie ogarniam wszystkiego. Chłopcy absorbują masę czasu. Wybieram ich, a nie sterylny dom.
Poświęcam dzieciom cały swój czas. 24 godziny na dobę stoję, siedzę lub leżę na warcie. Ciągle w gotowości. Nie jestem żadnym super bohaterem. Mam słabsze dni, gorsze samopoczucie. Przygotowanie wtedy tostów na obiad, lub pizzy z supermarketu nie jest najmniejszą nawet kompromitacją. Włączenie dzieciom ulubionej bajki na czas dłuższy niż pół godziny nie spowoduje uszczerbku na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym ( tak jak ostrzegają niektóre ŹRÓDŁA, alarmujące rodziców przed złowieszczym wpływem bajek na zachowanie i postrzeganie świata przez dzieci ).
Nadchodzi ” dzień rzepa nożnego”. Co to takiego wymyśliłam ?? To taki cudowny czas, gdy Jaś chwyta się jednej nogi, a Antoś drugiej nogi. I tak moje rzepy nie odchodzą na odległość większą niż 2 kroki od mamy. No cóż taka sytuacja. Wtedy w mojej głowie uruchamia się wyszukiwarka spraw koniecznych do zrobienia. Inne idą w odstawkę. Odpuszczam. Skupiam się na chłopcach, którzy ewidentnie potrzebują mieć mamę na wyłączność. Po takim dniu czuję się, jakby walec po mnie przejechał. Wyczekuję momentu, w którym dzieci pójdą spać. Marzę o ciszy. Mam wtedy ochotę usiąść na dywanie w ich pokoju, wśród rozrzuconych zabawek i przypatrywać się spokojnym buźkom. W takim momencie od razu myślę sobie o kolejnym dniu, który przed nami.
Bierze mnie na mdłości, gdy słyszę lub czytam o perfekcyjnych mamach. Mam awersję do słów perfekcyjna, idealna, godna podziwu. Za dużo tego w internetach. Ja chcę być po prostu dobrą mamą dla swoich dzieci, które kocham uczuciem najmocniejszym z możliwych. Dążenie do doskonałości mnie nie interesuje. Jestem szczęściarą, ponieważ jeśli sama sobie nie powiem ” odpuść sobie kobieto” powie mi to mój mąż, używając przy tym atrakcyjniejszych słów.
Kochanie, odpocznij. Miałaś ciężki dzień. Ja pozmywam, wywieszę pranie. Zakupy zrobi się jutro. Choć przytul się do mnie.
Mam przy sobie osobę, która zawsze mnie zrozumie i zawsze wspiera. Nie wyobrażam sobie, gdybym musiała wysłuchiwać gadania w stylu: siedziałaś cały dzień w domu i to czy tamto nie zrobione. Współczuje kobietom, które nie są wspierane, a tłamszone w swojej codzienności.
Cieszę się z tego co mam. Dzięki chłopcom dostrzegam wiele ciekawszych momentów w ciągu dnia, a nie tylko zlew pełen garów.
JM
Super, że mąż Ci pomaga w domu, choć pewnie pracuje zawodowo. Mój też taki jest, mimo że ja jestem póki co w domu z dziećmi. Wydaje mi się, że niestety jesteśmy w mniejszości.