Bliźnięta

Usypianie bliźniaków.

Usypianie bliźniaków.

Jedni mówią, że gdy dziecko w brzuszku mamy jest spokojne, to i po narodzinach też takie będzie. W ogóle to nie będziesz wiedziała, że masz dziecko w domu. Będzie jadło i spało jak aniołek. Inni powiadają coś zupełnie przeciwnego. Grzeczniutkie w brzuchu, nie kopie mocno po żebrach i pęcherzu? Rozkręci się, gdy przywita go Świat. Lepiej się przygotuj.

Nie zważając na wszystkie przedstawiane przez otoczenie możliwości i prawdopodobne scenariusze na najbliższą przyszłość wiedziałam, że i tak będzie się działo. Urodzę przecież nie jedno, a dwoje dzieci. Nie miałam żadnych złudzeń, że dwójka maluszków będzie grzecznie spędzała sobie czas w łóżeczkach, przesypiała błyskawicznie całe noce dając szansę rodzicom na odpoczynek. Aż taką optymistką to ja nie byłam.

Dwa największe pragnienia mamy bliźniaków? Zdrowe dzieci. To przede wszystkim. Nie ma nic ważniejszego. To oczywiste. Drugie dotyczy wszystkiego tego, co zalicza się do kategorii SEN. Karmienie, usypianie, synchronizacja, pobudki, drzemki, wzajemne wybudzanie, różne potrzeby, kolki. To wszystko ma wpływ na to, czy będzie Ci dane zamknąć oczy w nocy na dłużej niż 15 minut.

Od początku. 

Chłopcy przez około dwa miesiące spali w jednym łóżeczku (z typu tych szerszych dostępnych na rynku). Skoro przez 9 miesięcy mieszkali sobie razem, to po urodzeniu nie będziemy ich od razu rozdzielać. Mieścili się w nim w poprzek bez najmniejszego problemu. To było rozwiązanie krótkoterminowe. Z założenia wiedzieliśmy, że i tak niedługo każdy z chłopców będzie miał swoje łóżeczko. Pomimo tego, że spokojnie mogliby spać w jednym jeszcze dłużej niż te dwa miesiące, to zależało nam na tym, aby każdy miał swoje miejsce, swoją podusię, kołderkę. Swoje terytorium, które będzie należało wyłącznie do niego.

Wiem, że jest spora grupa rodziców, którzy uważają, że dziecko powinno od początku spać we własnym pokoju. Ja takiego scenariusza przy bliźniakach sobie nie wyobrażałam, dlatego łóżeczka stały w naszej sypialni. Chodzenie w nocy po mieszkaniu w tą i z powrotem. Raz do jednego, za 20 minut do drugiego i tak w kółko. Nie, nie polecam. Po co sobie jeszcze bardziej komplikować życie, skoro i tak na początku lekko nie jest.  Lepiej jest mieć dzieci przy sobie. Jest to opcja zdecydowanie bardziej wygodniejsza. Na osobny pokój przyjdzie czas.

Walka. 

Już na samym początku wykluczyłam spanie dzieci razem z nami w łóżku. Wiedziałam, że z pewnością nastąpią takie chwile, kiedy jeden, albo drugi będzie z nami spał, ale jedynie w przypadku sytuacji wyjątkowych tj. choroba. Nie wyobrażałam sobie spania we czwórkę. Jest to w ogóle wykonalne?? Zależało mi na tym, aby dzieci od pierwszych dni spały w łóżeczkach. Wszystko pięknie, ładnie, ale trudności namnożyły się już na początku. Największa dotyczyła karmienia bliźniaków. Dzieci co chwilę głodne, to i ze spaniem były problemy. Przez mniej więcej dwa tygodnie od powrotu ze szpitala toczyła się walka o przetrwanie. Tak ten czas wspominam. To nie były piękne chwile ze wspaniałymi bliźniakami, ale całodobowa bitwa o mleko matki, o sen dłuższy niż pół godziny, o opanowanie emocji i wyrzutów sumienia. Nie będę rozpisywać się więcej w tym temacie. Link do bardzo ważnego wpisu o karmieniu piersią znajdziecie na dole.

Synchronizacja to podstawa. 

To temat, z którym każdy przyszły rodzic bliźniaków obowiązkowo musi się zapoznać. Bez tego ani rusz. Przy bliźniakach najważniejsza jest synchronizacja, czyli karmienie, spanie dzieci w tych samym czasie. Jest to jak najbardziej wykonalne. Można tego dzieci nauczyć, ale potrzeba na to czasu. W momencie, gdy nasi chłopcy zaczęli spać w stałych odstępach czasu, kiedy nauczyliśmy się funkcjonować w ramach ustalonego planu dnia nasza codzienność stała się zdecydowanie prostsza. Wiele bardzo istotnych informacji o synchronizacji znajdziecie również u mnie na blogu. Serdecznie zapraszam, aby zapoznać się z tym wpisem.

Usypianie bliźniaków. 

Synchronizacja jest niezmiernie ważna, ale nie zagwarantuje nam tego, że dzieci bez najmniejszych problemów będą zasypiać we własnych łóżeczkach. Karmiąc mlekiem modyfikowanym malutkimi kroczkami podążaliśmy w dobrym kierunku (nikomu nie polecam przechodzenia na mm, tylko podkreślam raz jeszcze, że tak było w naszym przypadku). Wiedziałam ile chłopcy wypili mleka, kiedy mogę spodziewać się kolejnego karmienia.  To było bardzo duże ułatwienie. Przewidywalność – jakże ważna przy bliźniakach.

Usypianie. To nie jest takie proste, jak się może wydawać. Dwoje dzieci, dwa różne temperamenty. W towarzystwie matek usłyszeć można: przewiń, nakarm, połóż do łóżeczka, czekaj aż zaśnie. Serio?? I miałabym może tak czekać, aż dwójka dzieci wypłacze się i zaśnie ze zmęczenia? Od razu zaznaczam, że to dla mnie najgorsza opcja z możliwych. Nie radzę jej stosować.

Czyli jak ? 

Nie da się wypracować stałych pobudek na nocne karmienie, bez wprowadzenia pewnych sztywnych ram w ciągu dnia. To jasna sprawa. To czy uda Ci się przespać kilka godzin w nocy, zależy w dużej mierze od tego, jak będzie wyglądał Wasz dzień. Jak to było u nas? To nie tak, że wykąpałam, nakarmiłam, odkładałam do łóżeczek i zasypiali. Owszem czasami się udawało. W pierwszych dniach po powrocie do domu zazwyczaj zasypiali przy karmieniu. Po tym zawsze odkładałam ich z powrotem do łóżeczek. Jeśli nie zasnęli przy butli to w łóżeczku, lub na rękach. Tuliłam, kołysałam, odkładałam. I tak w kółko. Jasiu i Antoś należeli do tej grupy noworodków, które co chwila przebudzali się, bardziej drzemali sobie, niż spali. Podobno noworodki przez większą część doby śpią. Tak brzmi teoria, która w przypadku naszych dzieci nie przerodziła się w praktykę.

Ogromnym utrudnieniem dla mnie samej okazał się ból kręgosłupa. Już w ciąży bardzo mi doskwierał, a po porodzie było jeszcze gorzej.  Taka prozaiczna czynność jak schylanie się po chłopców do łóżeczka, odkładanie ich z powrotem i powtarzanie tej czynności kilkanaście razy dziennie stało się niezwykle uciążliwe. Dlatego po kilku tygodniach od porodu postanowiłam usypiać Jasia i Antka w wózku. I to było uważam w naszym przypadku bardzo dobre posunięcie. Dlaczego?

Przede wszystkim mniej nadwyrężałam kręgosłup, a po drugie chłopcy nauczyli się zasypiać mniej więcej w tym samym czasie. To nic, że drzemki w ciągu dnia trwały 20-30 minut, ale były w tym samym czasie! Dzięki temu po dwóch miesiącach udało nam się uporządkować nasz plan dnia. Każda mama bliźniaków wie jakie to jest istotne. Taką metodę stosowałam w ciągu dnia. Wieczorami, w razie konieczności również usypiałam Jasia i Antka w wózku, ale po tym zawsze przenosiłam ich do łóżeczek. Konsekwentnie.

Nie może być przecież tak łatwo. 

Tak to już jest, że gdy zaczyna się wszystko fajnie układać, coś zawsze zawalić się musi. Takich momentów w pierwszych miesiącach życia naszych bliźniaków było kilka. Pierwszy to choroba. Zapalenie płuc. Pobyt w szpitalu. Straszny czas. Wtedy liczyła się każda minuta snu – ich i moja. Dzień kompletnie pomieszany z nocą. Drugi to czas kolek dzieci. Jasiu przechodził je dość łagodnie, ale Antek…Jedynie co mu pomagało to spanie na mnie. Nie było mowy o odłożeniu go choć na chwilę do łóżeczka. Po kilku tygodniach, gdy wszystko się uspokoiło ponownie próbowałam wprowadzić stały rytm dnia. Cierpliwie i konsekwentnie.

Gdy widziałam, że bazujemy już na stałych porach karmień i drzemek w ciągu dnia zrezygnowałam z usypiania dzieci w wózku. Udawało się. Chłopcy zasypiali  sami w łóżeczkach, bez płaczu, bez marudzenia, w miarę szybko. Był to czas trzech nocnych pobudek na karmienie. Wiedząc, o której otworzą oczy na butlę, przygotowywałam wcześniej mieszankę mm. Dzięki temu akcja mleko przebiegała sprawnie.

Ostra jazda zaczęła się, gdy stali się bardziej mobilni (ok. 6 miesiąca). Był tylko jeden sposób na uśpienie brzdąców w domu (na spacerze zasypiali w wózku bez problemów). Ja i oni na jednym łóżku, jak najbliżej siebie. Wtedy szybko się uspokajali, wyciszali. Tacy wtuleni zasypialiśmy. Taaak. To był fajny czas, bo przy nich często sama sobie drzemki ucinałam. Żal było nie korzystać z takiej okazji. Jeśli nawet nie spałam to obserwowałam moich synków i delektowałam się chwilą ciszy. Z zasypianiem nocnym nie było większych perypetii. Standardowo: kąpiel zawsze o tej samej porze, karmienie, odkładanie do łóżeczek.

Pierwsze urodziny Jasia i Antka to był dla nas wszystkich czas przełomowy. W grudniu 2015 roku chłopcy przespali po raz pierwszy całą noc. To było niesamowite przeżycie dla mnie. Wiecie dlaczego ? Ponieważ to ja nie spałam całą noc. Sprawdzałam, czy wszystko jest z nimi w porządku, każdy ruch w łóżeczku powodował w mnie stan gotowości do akcji mlecznej. A tu nic. Zero zainteresowania jedzonkiem.

Proces.

Pytacie się mnie w wiadomościach jak nauczyć bliźniaki synchronicznego zasypiania. To jest proces. To są etapy, które musisz przejść ze swoimi dziećmi. Obserwuj potrzeby swoich pociech. Konsekwencja, cierpliwość to klucz to sukcesu. Taki może banał, ale niezwykle istoty, o którym wiele mam korzystających z porad na forach, grupach internetowych zapomina. Pamiętaj, że każde dziecko jest inne. Jeśli coś sprawdziło się u mamy X, nie oznacza to, że sprawdzi się również w Waszym przypadku. Zawsze warto szukać wsparcia, zadawać pytania, ale nie daj się wciągnąć w pozbawioną sensu analizę. Dlaczego to u nas nie działa, dlaczego tamtej dzieci śpią, a moje nie, jak długo jeszcze muszę się męczyć ?

Tak to w ogromnym skrócie wyglądało u nas. Miało być krótko, ale ten temat jest tak obszerny… Śmiało, o każdym etapie związanym z zasypianiem, z przygodami nocnymi mogłabym napisać osobny wpis.

Jeśli macie pytania – piszcie. Odpowiem.

Zachęcam ponownie do kliknięcia w poniższe linki. Uważam je za najważniejsze dla mnie i dla Was.

Ważne wpisy:

 

Ściskam mocno.

JM

One thought on “Usypianie bliźniaków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.